Piłkarski
geniusz na stadionie śląskim dwukrotnie pokonał Lwa Jaszyna w zwycięskim
pojedynku Polska – ZSRS w 1957 r. Doskonale pamięta o tym każdy kibic piłkarski
nad Wisłą. Tymczasem dziesięć lat wcześniej miało dojść do wydarzenia, o którym
nie wszyscy wiedzą…
W czasie wojny Gerard Cieślik kontynuował piłkarską karierę w
niemieckim klubie, zresztą jak wielu zawodników pochodzących ze Śląska. Po
klęsce Hitlera, na długie lata związał się z Ruchem Chorzów, odnosząc z nim
wiele sukcesów, także indywidualnych. Dzięki udanym występom w klubie, na stałe
zagościł w reprezentacji Polski. Jego kariera nabierała tempa.
W międzyczasie niestety pojawiły się problemy dalekie od
sportowej rywalizacji. Piłkarzem zainteresował się miejscowy Urząd
Bezpieczeństwa, który poszukiwał odpowiedniego kandydata na wtyczkę w
chorzowskim Ruchu, gdyż nie posiadał w klubie aktywnej agentury: „do obecnej
chwili [1950 r. – przyp. A.C.] na obiekcie sportu nie posiadamy żadnej agentury
koniecznej do opracowania wrogich elementów”. „Władza ludowa” z obawami i
niepokojem przyglądała się pracy w klubie działaczom sportowym z przedwojenną
przeszłością. Zostali oni wykorzystani przez komunistów w pierwszych latach po
wojnie do odbudowy struktur zniszczonego sportu w kraju i stopniowo odsuwani
byli z pełnionych funkcji. Dotyczyło to działaczy, którzy nie zgadzali się z
wprowadzanym przez komunistów modelem zarządzania sportem w kraju. Stąd starano
się gromadzić na ich temat wszelki dane, które można byłoby wykorzystać
przeciwko nim w przyszłości. Kluczem do powodzenia operacji miało być
pozyskanie wiarygodnego agenta, który przekazywałby doniesienia na ich temat.
Historia ta miała wydarzyć się pod koniec lat 40. XX w. Wybór
padł na Cieślika, ponieważ z ustaleń UB wynikało, że „kandydat jest wysoko cenionym
graczem sekcji piłki nożnej, przez wrogi element obecnych przemian, przez co
może być również cenionym informatorem, celem wykrycia i zlikwidowania tych
wrogich elementów, które by w przyszłości mogły szkodzić rozwijającemu się
[polskiemu sportowi – przyp. A.C.]”. W dodatku w przeszłości – jak wynika z akt
– miał być zwerbowany do współpracy z UB przez Zbigniewa Kaczmarka, na
podstawie materiałów kompromitujących, które pochodziły z czasów okupacji
niemieckiej. Zanim miało do tego dojść, piłkarz został przesłuchany przez
oficera śledczego miejskiego UBP w Chorzowie 25 lutego 1947 r.; tłumaczył się
wówczas ze swojej wojennej przeszłości, szczególnie z gry w niemieckim klubie.
Zaledwie kilka dni później, tj. 3 marca miał podpisać
zobowiązanie do współpracy z aparatem represji, gdzie miał zadeklarować, że
doniesienia swoje będzie składał zarówno w formie pisemnej, jak i ustnej,
podpisując je pseudonimem „Wolny”. Prawdopodobnie podczas tego spotkania został
również uprzedzony o grożącej mu odpowiedzialności karnej, jeśli przekazywałby
fałszywe informacje. Trudno nie łączyć przesłuchanie piłkarza z wydarzeniami,
które miały miejsce kilka dni później.
Od tego zdarzenia minęły prawie trzy lata, gdy ponownie
chorzowskim piłkarzem zainteresowały się komunistyczne służby specjalne, które
podkreślały wówczas w aktach, że nie posiadają aktywnej agentury w klubie Ruch
Chorzów. Z tego wynika, że piłkarz nie spełniał oczekiwań UB. Pomimo tego
znalazł się ponownie w orbicie zainteresowania aparatu represji. Czy tym razem
UB mógł na niego liczyć? Szczególnie – jak wynika z akt – że w ostatnich trzech
latach nie palił się do współpracy, wręcz odwrotnie miał stronić od spotkań z
pracownikami UB. Tymczasem z dokumentów wynika, że ponownie nawiązano z nim
kontakt 12 stycznia 1950 r. I tym razem bez spodziewanego rezultatu. Po
niespełna roku władza straciła cierpliwość do piłkarza. Zapadał decyzja o
wyeliminowaniu z sieci agenturalnej informatora o pseudonimie „Wolny”.
Przyczyna była prosta: unikanie przez agenta spotkań z pracownikiem UB „w
czasie jego współpracy z organami UB, nie uzyskaliśmy żadnych doniesień, a
ograniczał się tylko do informowania nas o rzeczach błahych, które nie
przedstawiały żadnej wartości. Wobec powyższego proszę o wyeliminowanie go z
sieci inf[ormacyjno] agenturalnej, gdyż nie przedstawia żadnej wartości, a
pozostanie na kontakcie luźnym”. Podpisano 29 grudnia 1950 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz