Jeden z
najwybitniejszych polskich powojennych tenisistów w okresie największego
stalinizmu w PRL postanowił kontynuować karierę sportową poza granicami kraju.
Dlaczego nie zdecydował się na powrót do ojczyzny po meczu Pucharu Davisa
Szwajcaria – Polska w roku 1951? Pytanie te pozostaje nadal otwarte, a my dziś
możemy jedynie domyślać się, jakie motywy kierowały wówczas zawodnikiem
warszawskiej „Legii”.
Opinia społeczna w PRL była bardzo zaskoczona decyzją tenisisty,
szczególnie zaś środowisko sportowe, gdyż zawodnik ten w grudniu 1950 r. – na
wniosek CWKS „Legia” – został odznaczony przez władze Głównego Komitetu Kultury
Fizycznej tytułem zasłużonego Mistrza Kultury Fizycznej. Był osobą bardzo
popularną w kraju, gdyż odnosił wiele sukcesów również na arenie
międzynarodowej. Zawdzięczał to przede wszystkim ogromnemu talentowi, który
poparty był ciężką pracą wykonywaną podczas codziennych treningów na korcie.
Nie można zapominać, że zaliczał się również do grona sportowców, którzy nie
mogli narzekać na brak wsparcia ze strony „władzy ludowej”. Ta bowiem,
szczególnie opiekowała się zawodnikami, którzy reprezentowali wojskowe kluby
sportowe, gdyż ich zwycięstwa w rywalizacji ze sportowcami z Zachodu świetnie
nadawały się, aby wykorzystać je w bieżącej polityce propagandowej państwa
komunistycznego. Dzięki temu jego kariera nabierała rozpędu.
Wszystko zmieniło się podczas jego pobytu w Zurychu w 1951 r., gdy
postanowił nie wracać do kraju z ekipą sportową. Być może decyzję tę podjął
dużo wcześniej, a czekał wyłącznie na odpowiednią chwilę. Ta nadarzyła się w
Szwajcarii. Przemawiać za tym mogą, krążące w tym czasie w warszawskich
kawiarniach, plotki i pogłoski o przyczynach ucieczki Skoneckiego, o czym
dyskutowano głównie w środowisku sportowym. Sugerowano, że sportowiec planował
ucieczkę od dłuższego czasu, ale na drodze stanął brak odpowiedniej ilości
pieniędzy, aby przeżyć pierwszy okres życia na Zachodzie. Stąd miał przekonać
małżonkę, aby ta przekazała mu swoje kosztowności na spłatę terminowego długu,
który musiał koniecznie spłacić.
Operacja
kryptonim „Rakieta”
Być może w krążących plotkach było trochę prawdy, gdyż decyzję swą mógł
podjąć w związku z prowadzoną przeciwko niemu przez UB operacją, która
rozpoczęła się kilkanaście miesięcy przed jego ucieczką. Historia ta zaczęła
się w 1950 r. W dniach 4–16 lipca 1950 r., Skonecki wraz z innymi sportowcami,
działaczami i dziennikarzami przebywał na meczu Pucharu Davisa w Bastad w
Szwecji, gdzie polska reprezentacja w tych rozgrywkach miała zmierzyć się z
drużyną ze Skandynawii. Po powrocie do kraju, UB otrzymała doniesienie
agenturalne o kontaktach sportowca z Robertem Sneddonem, byłym pracownikiem
Ambasady Wielkiej Brytanii w Warszawie, którego oskarżano o działalność
szpiegowską na rzecz brytyjskiego wywiadu. Jego nazwisko pojawiło się w
sfingowanym procesie, prowadzonym przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie,
przeciwko Władysławowi Śliwińskiemu, którego oskarżono o działalność
szpiegowską. „Trybuna Ludu” z 27 lipca 1950 r. donosiła wówczas: „Szajka
agentów angielskich uprawiała w Polsce szpiegostwo i przygotowywała akty
terrorystyczne. Pierwszy dzień procesu szpiega angielskiego, Śliwińskiego przed
Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie”.
Stąd w UB pojawiło się zainteresowanie Skoneckim. Natychmiast po
otrzymaniu wspomnianego doniesienia, rozpoczęto działania operacyjne zakrojone
na szeroką skalę, mającą na celu uzyskanie bliższych informacji na temat pobytu
Skoneckiego w Szwecji. Ppor. Ryszard Bernhard z Wydziału IV Departamentu V MBP
rozpoczął 1 sierpnia 1950 r. „Sprawę Agenturalnego Opracowania o zabarwieniu
szpiegowskim pod kryptonimem »Rakieta«”. Zdaniem MBP Sneddon przybył na zawody
rozgrywane w miejscowości Bastad specjalnie z Wielkiej Brytanii, aby spotkać
się z przebywającymi tam Polakami. Szczególnie dobrze znał Skoneckiego, którego
– jak wynika z akt – zaopatrywał w sprzęt sportowy i wspólnie z nim grywał po
wojnie na kortach warszawskiej „Legii”. Peerelowskie służby specjalne łączyły
fakt przyjazdu Anglika do Szwecji z wcześniejszym pobytem, w dniach 20 marca –
20 kwietnia 1950 r., Skoneckiego w ZSRS. Przypuszczano, że„Charakterystycznym
momentem jest fakt, że Skonecki Władysław ze swej strony bardzo pragnął tego
wyjazdu [do ZSRS – przyp. A.C.] […]. Biorąc pod uwagę, że przyjazd Roberta
Sneddona na zawody do Bastad miał charakter celowy oraz znamiona pracy
szpiegowskiej na Polskę”.
Po powrocie z Bastad, z ustaleń UB wynikało, że zawodnik nadal utrzymywał
kontakty z osobami z krajów kapitalistycznych, stąd bacznie był obserwowany
przez peerelowskie służby specjalne. Te ustaliły, że w tym czasie: „prowadził
rubaszny tryb życia, utrzymuje szereg kontaktów z elementem kapitalistycznym.
Dnia 12 V 51 r. Skonecki i [Jerzy] Olszowski wyjeżdżają wraz z polską ekipą
tenisową do Szwajcarii, celem rozegrania meczu o Puchar Davisa”.
I właśnie w czasie tego wyjazdu sytuacja zawodnika w ramach prowadzonego
rozpracowania o krypt. „Rakieta” skomplikowała się, gdyż ten postanowił
pozostać poza granicami kraju. Miało to miejsce w Zurichu podczas rozgrywanego
meczu Szwajcaria – Polska w Pucharze Davisa. Po zakończeniu zmagań na
szwajcarskich kortach, drużyna miała wyjechać na turniej wielkoszlemowy „Roland
Garros” do Paryża. Tymczasem kilka dni przed wyjazdem do Francji nadesłano
pilny telegram z Warszawy adresowany do przewodniczącego Sekcji Tenisa w GKKF
Jerzego Olszowskiego, który opiekował się polskimi zawodnikami w Szwajcarii.
Wynikało z niego, że Skonecki zamierza pozostać poza granicami Polski. Nakazano
wówczas, aby drużyna w pełnym składzie zamiast do Paryża szybko wróciła do
Warszawy.
Skoneckiemu jednak udało się wcześniej zdobyć paszport; miał go otrzymać
podczas przyjęcia w polskim konsulacie w Zurichu od kierownika drużyny, Olszowskiego.
Następnego dnia nie pojawił się już w hotelu, gdzie zakwaterowana była polska
reprezentacja, pozostawił jedynie kartkę z wiadomością dla Olszowskiego, że
będzie w dniu odlotu bezpośrednio na lotnisku. Tak się jednak nie stało, a
przed odlotem samolotu do Warszawy zadzwonił na lotnisko w Zurychu do
kierownika polskiej drużyny, oświadczając, że do Polski nie wraca.
Pozostał za granicą. Brał udział w wielu turniejach tenisowych, odnosząc
w nich dużo sukcesów. W międzyczasie UB po trzech latach prowadzania sprawy o
krypt. „Rakieta” postanowił zakończyć rozpracowanie poszczególnych osób w tej
sprawie, w tym Skoneckiego. W stosunku do niego ustalono, że: „W toku
rozpracowania fig[urant] Skonecki Władysław w czasie wyjazdu do Szwajcarii
odmówił powrotu do kraju i pozostał za granicą, co w zasadzie potwierdzają jego
powiązania z obcym wywiadem”.
Wydaje się, że przyczyną ucieczki Skoneckiego mogło być poczucie
osaczania przez peerelowskie służby specjalne; mógł zostać nawet ostrzeżony o
tym, że UB interesuje się jego osobą, jeśli oczywiście prawdą okazałaby się
informacja, że paszport otrzymał od Olszowskiego, który wcześniej dowiedział
się od władz z Warszawy o możliwości ucieczki swojego podpieczonego. Mógł zatem
przekazać mu te informacje.
Oczywiście są to hipotezy, a pytania pozostają nadal bez odpowiedzi.
Warto dodać, że w ramach rozpracowania o krypt. „Rakieta” nie udało się UB
znaleźć dowodów potwierdzających powiązania Skoneckiego z brytyjskim wywiadem.
Jedyną przesłanką, aby uznać go winnym współpracy z obcym wywiadem była jego
ucieczka.
Niedługo trwał jego pobyt na emigracji. Postanowił na fali
październikowej „odwilży” w 1956 r. powrócić do ojczyzny, unikając procesu i
więzienia, lecz musiał publicznie skrytykować własne postępowanie. Dzięki temu
mógł kontynuować karierę sportową jako zawodnik, a następnie trener, pracując
na Zachodzie. Zmarł w Austrii w 1983 r., gdzie został też pochowany na
cmentarzu w Wiedniu. Andrzej Fonfara wspominał, że „pogrzeb odbył się na koszt
miasta, a władze Wiednia następnie domagały się zwrotu 500 dolarów od rodziny
sportowca mieszkającej w Polsce”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz