Zaliczany był
do najwybitniejszych polskich dziennikarzy radiowych. Do dziś wielu
sprawozdawców, szczególnie sportowych, z ogromnym sentymentem wspomina Wojciecha
Trojanowskiego. A jego słowa wypowiedziane na antenie Polskiego Radia: „Ach!
jaka szkoda, że Państwo nie mogą tego zobaczyć” zapisały się na trwałe w
annałach dziennikarstwa.
Wojciech Trojanowski to postać niezwykle ciekawa, o wyjątkowo bogatym życiorysie.
Urodził się 25 września 1904 r. w Krakowie. Pochodził z rodziny inteligenckiej,
jego ojciec był profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Trojanowski
ukończył Gimnazjum im. Adama Mickiewicza w Warszawie, następnie studiował na
Wydziale Mechanicznym Politechniki Warszawskiej. W roku 1920 walczył z
bolszewikami; osiem lat później debiutował na łamach dziennika sportowego
„Stadion”; w tym samym roku jako lekkoatleta startował w Igrzyskach
Olimpijskich w Amsterdamie; w kolejnych latach związany był z „Przeglądem
Sportowym” oraz z Polskim Radiem. W 1939 r. uczestniczył w kampanii
wrześniowej, broniąc stolicy przed hitlerowcami, następnie trafił do
niemieckiego obozu, gdzie doczekał wyzwolenia po zakończeniu II wojny
światowej; po 1945 r. pozostał na emigracji, gdzie przez kilka lat związany był
z radiem BBC, następnie przez wiele lat pracował w Radiu Wolna Europa.
To właśnie praca w RWE w Monachium spowodowała, że dziennikarzem
zainteresowały się peerelowskie służby specjalne. Oskarżony o prowadzenie
„antypaństwowej” działalności na antenie radia został wpisany w poczet wrogów
„władzy ludowej”.
Podobnie jak w wielu innych przypadkach, zainteresowanie Trojanowskim w
niedługim czasie ewoluowało w kierunku wieloletniego rozpracowania, które
prowadzone było w latach 1954–61, w ramach operacji o kryptonimie „Konfident”.
Znamienną jest nazwa nadana tej operacji, która wskazuje na to, że bardzo
poważnie rozpatrywano w resorcie próbę pozyskania go w charakterze osobowego
źródła informacji. Potwierdzają to dokumenty źródłowe sporządzone w ramach
prowadzonego rozpracowania. Niewątpliwie byłby to znaczący sukces bezpieki
„fakt ściągnięcia Trojanowskiego, który jest znaną postacią w reakcyjnych
kołach emigracyjnych powinien wpłynąć hamująco na wrogą działalność działaczy
emigracyjnych […]. W wypadku załamania się Trojanowskiego w czasie
przesłuchania, osobę jego będzie można wykorzystać do szerszej akcji
politycznej, mającej na celu prowadzenie roboty rozkładowej wśród emigracji. W
przeciwnym razie zostanie on skierowany do Sądu za wrogą działalność przeciwko
>>Polsce Ludowej<<” – zanotował ppłk Wieniawski z Departamentu I
Wydziału V Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego. Warto więc przyjrzeć się
dokładniej niezwykle interesującej i starannie przygotowanej, wspólnie przez
Departamenty I i III Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego, rozpracowania w
ramach operacji o krypt. „Konfident”, której celem było ściągnięcie
Trojanowskiego do kraju.
Dokumenty z zasobów Instytutu Pamięci Narodowej ilustrują nam precyzyjny
scenariusz przygotowanego przedsięwzięcia, którego przebieg miał mieć miejsce w
Berlinie Zachodnim w 1955 r. podczas Mistrzostw Europy w boksie. W Warszawie
słusznie zakładano, że korespondentem RWE na tych mistrzostwa będzie
Trojanowski; pozostało więc wytypować osoby z bliskiego otoczenie dziennikarza,
które skutecznie wykonałyby powierzone zadanie. Najbliższym otoczeniem było z
pewnością środowisko dziennikarskie, więc tam właśnie postanowiono znaleźć
odpowiednie osoby. W rezultacie działań służb pośród polskich dziennikarzy
akredytowanych na mistrzostwa znalazło się dwóch agentów o pseudonimach „Dar” i
„Nell”. To oni w dużym stopniu mieli stać się głównymi antybohaterami
przygotowanego scenariusza.
Agent „Dar”
„Ag[ent] »Dar«: lat 56, zwerbowany w lutym 1954 r. na materiałach
kompromitujących, znany w przedwojennych kołach dziennikarzy sportowych. W
latach 1929–1932 przebywał w Paryżu jako referent Konsulatu Polskiego”. Po
powrocie z Francji związany m.in. z „Kurierem Czerwonym”, gdzie kierował
działem sportowym. Jego zainteresowania koncentrowały się głównie wokół boksu
(kwerenda w IPN, której celem było ustalenie tożsamości agenta nie została
zakończona przed publikacją). Ta krótka charakterystyka sporządzona na potrzeby
prowadzonej operacji w dalszej części ukazuje nam kilka innych niezwykle
cennych informacji o nim. W czasie okupacji prowadził „biuro filatelistyczne” w
Warszawie, po wojnie powrócił do pracy dziennikarza sportowego. W 1948 r.
znalazł się w grupie dziennikarzy akredytowanych na Igrzyska Olimpijskie w
Londynie. Tam, jak wynika z akt, „spotkał się z [Wojciechem] Trojanowskim w
jego prywatnym mieszkaniu”. W dokumencie tym znajduje się także ocena przebiegu
współpracy informatora z aparatem represji; z dokumentu wynika, że
wykorzystywany był przede wszystkim w „kołach dziennikarskich”, a dostarczane
doniesienia traktowano jako „dość wartościowe”, z uwagą, że „ma jednak pewne
opory w udzielaniu informacji o osobach, z którymi jest towarzysko związany i w
tym względzie nie jest całkowicie szczery”. Opinia ta miała kluczowe znaczenie
w prowadzonej operacji przeciwko Trojanowskiemu.
Agent „Nell”
Przedwojenny dziennikarz sportowy, członek Partii oraz wieloletni
współpracownik aparatu represji – tak w dużym skrócie można przedstawić
sylwetkę informatora o pseudonimie „Nell”, która wyłania się z dokumentów
udostępnionych przez IPN. Według dziennika archiwalnego Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych PRL (Numer archiwalny 4124/I) agentem tym miał być dziennikarz
Zygmunt Dall-Dalberg (zm. 1970 r.); dowiadujemy się również tam, iż teczka
personalna oraz trzy teczki pracy agenta zostały zniszczone w 1980 r. Istotna,
z punku widzenia prowadzonej operacji, jest opinia wyrażona przez
funkcjonariusza odpowiedzialnego za realizację zadania, który zanotował, że
„Nell” „jest agentem sprawdzonym, chętnie wykonuje powierzone mu zadnia. Na
podstawie dostarczanych przez niego materiałów przeprowadzane były areszty”,
zaś za współpracę otrzymywał „wynagrodzenie pieniężne”; może to świadczyć, że
agent ten był aktywnym osobowym źródłem informacji. Niewątpliwie ważnym
argumentem przemawiającym za wykorzystaniem agenta ps. „Nell” była znajomość z
rozpracowywanym figurantem: „zna osobiście Trojanowskiego, z którym ostatnio
widział się w 1948 r. na Olimpiadzie w Londynie” – podsumował ppłk Wieniawski.
Potwierdza to także donos agenta z 22 kwietnia 1955 r.: „W Londynie w 1948 r.
na Olimpiadzie spotkałem Trojanowskiego […]. Byłem razem z red[aktorem]
[Kazimierzem] Gryżewskim […]. Zamieniliśmy wówczas kilka słów”. Rozmawiano
m.in. o możliwości powrotu Trojanowskiego do Polski, pytany o to przez
informatora ps. „Nell”, dziennikarz (wówczas BBC) odpowiadał bardzo wymijająco:
„Przyzwyczaiłem się już do Anglii […]. A zresztą boję się wstrząsu jaki wywoła
u mnie widok zburzonej Warszawy”. W rzeczywistości bardzo tęsknił za ojczyzną;
jak podawał agent w czerwcowym doniesieniu była to jego ostatnia rozmowa z
Trojanowskim.
Od agenta „Nell” oczekiwano, że „przeprowadzi ściągnięcie Trojanowskiego
do kraju”, a wykona to z pomocą informatora „Dar”, którego jednocześnie będzie
stale kontrolował, ponieważ peerelowskie służby specjalne nie darzyły go pełnym
zaufaniem.
Przebieg operacji
Zanim przedstawiono agentom ich role w prowokacji przeciwko
Trojanowskiemu w resorcie 11 maja 1955 r. przygotowano „Plan ściągnięcia
korespondenta terenowego RWE Trojanowskiego Wojciecha”. Ukazano w nim sylwetkę
figuranta, agentów, motywy działania resortu oraz zarys planu z wyraźnym
podziałem obowiązków dla informatorów. Zdawano sobie sprawę, że każdy z nich
miał inny stosunek do Trojanowskiego. Niemniej stanowili duet, który dawał
gwarancję skutecznego wykonania powierzonego zadania, nawzajem się
uzupełniając.
Przyjacielskie kontakty agenta „Dar” (w resorcie zakładano, że znajomość
ich miała swój początek w okresie młodości) z dziennikarzem RWE dawały nadzieje
na „wytworzenie przyjacielskiej atmosfery” podczas spotkania w Berlinie
Zachodnim. Miał za zadanie „stworzyć warunki agentowi ps. »Nell« przebywania w
towarzystwie Trojanowskiego”. Obawiano się dekonspiracji za strony agenta
„Dar”: „Biorąc jednak pod uwagę bojaźliwość ag[enta] »Dar« oraz przyjaźń z
figurantem, która może doprowadzić do zdradzenia naszych zamierzeń przed
wymienionym, nie zostanie on zapoznany z całokształtem sprawy, lecz zostanie
wykorzystany kapturowo”. Czyli miał nie zdawać sobie sprawy z rzeczywistych
zamiarów wykorzystania go przez bezpiekę. Należy jednak podkreślić, że „sam
wysunął propozycję wykorzystania jego wyjazdu [na Mistrzostwa Europy w boksie w
1955 r.] do zebrania bliższych danych o RWE przez Trojanowskiego”; natomiast w
świetle akt, nie był świadomy tego, że swym działaniem może przyczynić się do
aresztowania Trojanowskiego. Zwracano uwagę agentowi „Dar”, żeby nie spotykał
się z Trojanowskim sam na sam, gdyż może wzbudzać to uzasadnione podejrzenia,
sugerowano w ten sposób, aby w spotkaniach tych brał udział także inny
dziennikarz z kraju, którego zna Trojanowski, wskazując agenta ps. „Nell”.
Niewątpliwie godny odnotowania jest sposób, w jaki agent „Dar” miał prowadzić
rozmowy – tak, „ażeby wzbudzić w Trojanowskim tęsknotę za krajem”.
Szczegółowe instrukcje dotyczące przebiegu operacji otrzymał drugi z
dziennikarzy. Ten, w przeciwieństwie do swojego kolegi, był „luźno związany z
Trojanowskim”. Funkcjonariusz prowadzący tę operację podobnie oceniał obu
dziennikarzy, porównując ich. Według niego agent „Nell” „jest sprawdzony,
posiada charakter zdecydowany i bez skrupułów. Wobec tego jemu zostanie
powierzone zadanie ściągnięcia Trojanowskiego do Berlina Wsch[odniego]”. (Agent
„Nell” wykorzystywany był również w rozpracowaniu prowadzonym przeciwko innemu
dziennikarzowi – Bohdanowi Tomaszewskiemu).
W Warszawie przygotowane zostały dwa sposoby realizacji zadania, które
według podziału obowiązków i stopnia wtajemniczenia przekazane zostały agentom.
Pierwszy plan z pewnością był trudny do zrealizowania, wręcz niemożliwy.
Pomysłodawcy zakładali, że przyjacielskie stosunki między figurantem a agentem
„Dar” pozwolą przekonać Trojanowskiego do przyjazdu w trakcie mistrzostw do
Berlina Wschodniego. Spotkanie to zaaranżować miał właśnie ten informator,
zapraszając Trojanowskiego do wytypowanego przez bezpiekę lokalu „Caffe
Warschau”, tam zaś czekałaby z agentem ps. „Nell” na przybycie dziennikarza.
Tymczasem plan przewidywał, że przed wejściem do restauracji Trojanowski
zostałby zatrzymany wspólnie przez rezydenta Departamentu I KdsBP ps. „Józef”
oraz funkcjonariusza aparatu represji NRD. Słusznie jednak zakładano, że
dziennikarz nie zechce przyjechać do tej części Berlina, obawiając się
aresztowania. Wobec tego alternatywą było przeprowadzenie operacji na terenie
Berlina Zachodniego.
Plan numer dwa również przewidywał zorganizowanie przez agenta ps. „Dar”
spotkania z Trojanowskim; agent miał zaproponować restaurację wyznaczoną
wcześniej przez wspomnianego rezydenta ps. „Józef”. W aktach nie wskazano
konkretnego miejsca, jednak istotne było, aby restauracja znajdowała się w
pobliżu stacji kolejowej Sban, która oddalona była zaledwie kilka kilometrów od
„zakwaterowania agentów i figuranta”. Według planu miało to duże znaczenie dla
powodzenia całego przedsięwzięcia. Tymczasem w kawiarni po przeciwnej stronie
ulicy przebywać miał funkcjonariusz bezpieki, który w odpowiednim momencie miał
włączyć się do operacji.
Przed przybyciem do restauracji agent „Nell” miał otrzymać „niezbędne
środki do przeprowadzenia zadania”. W trakcie pobytu w lokalu informator ten
„będzie wykazywał ruchliwość”, aby zachęcić tym samy do zabawy agenta ps.
„Dar”, a przede wszystkim Trojanowskiego. Poza tym zobowiązany był ustalić, czy
w miejscu tym nie ma znajomych dziennikarza RWE, aby w ten sposób po skutecznym
przeprowadzaniu akcji uniknąć dekonspiracji. Następnie w dogodnym momencie
(sugerowano, aby wykonać to, gdy Trojanowski i agent „Dar” znajdować się będą
na parkiecie zajęci tańcem) miał wsypać do kieliszka Trojanowskiego „proszek
odurzający”; po wypiciu zawartości kieliszka przez Trojanowskiego agent „Nell”
w umówiony sposób (nie jest podany w jaki) miał poinformować będącego w
kawiarni naprzeciwko funkcjonariusza Departamentu III KdsBP, który w
odpowiednim momencie „odwoła” agenta „Dar” pod pretekstem „wzywania go do ekipy
i wysłania do miejsca zakwaterowania”; równocześnie funkcjonariusz miał
poinformować go o tym, że „postara się skłonić ag[enta] »Nell« również do
powrotu, ażeby nie przytrafiło mu się coś złego”. Po tym agent „Dar” miał udać
się do miejsca zakwaterowania, następnie restaurację opuścić miał agent „Nell”
wraz z Trojanowskim, będącym pod wpływem środków odurzających, kierując się w
stronę stacji kolejowej Sban. W pobliżu nich ciągle miał pozostawać wspomniany
pracownik Departamentu III, a na stacji miał wsiąść do tego samego wagonu, do
którego wejdą dziennikarze. W zależności od stanu, w jakim będzie znajdował się
Trojanowski, agent „Nell”, pod pozorem zakupu „napoju chłodzącego”, miał wyjść
tuż przed odjazdem na peron. Tym samym w pociągu udającym się do Berlina
Wschodniego Trojanowski pozostanie pod „opieką” pracownika bezpieki, który na
pierwszym przystanku poza zachodnią strefą Berlina miał przekazać dziennikarza
czekającym tam pracownikom aparatu represji PRL i NRD. Tymczasem informator
„Nell” po powrocie do hotelu miał poinformować agenta „Dar”, że „po jego
odejściu spotkali znajomego Trojanowskiego, który zabrał go do taksówki w celu
odwiezienia do miejsca zamieszkania”.
Opisywane dwa plany działania nie zostały jednak skutecznie zrealizowane,
mimo że, jak wynika z dokumentów, wymienieni agenci rozmawiali z Trojanowskim w
trakcie Mistrzostw Europy w boksie.
W postanowieniu o zaniechaniu rozpracowania o kryptonim „Konfident” z 11
marca 1961 r. czytamy m.in.: „figurant pracuje w RWE jedynie jako sprawozdawca
sportowy. Na propozycję […] z naszej strony odnośnie powrotu do kraju lub
ewentualnego utrzymywania z nami kontaktu nie zgodził się kategorycznie. Wnoszę
o zaniechanie dalszego prowadzenia sprawy agenturalnej na osobę nr 554
krypt[onim] »Konfident«” – zanotował por. Marian Krzemiński.
W roku następnym kontakt poufny ps. „Stefan” (Stefan Rzeszot) w rozmowie
z funkcjonariuszem SB tak wspominał ostatnie spotkanie z Trojanowskim:
„wyczuwam, że tęskni za Polską; wypytywał, jak wygląda Warszawa, chciałby
przyjechać do kraju, [lecz] – jak sam stwierdził – boi się, że go zaraz po
przyjedzie zamkną”.