sobota, 8 czerwca 2013

Brazylijski gwiazdor w ŁKS Łódź

Nasi grupowi rywale w walce o mundial – Anglicy w ostatnim meczu towarzyskim zremisowali z Brazylią 2–2. Organizatorom przyszłorocznych mistrzostw świata remis zapewnił Paulinho, który kilka lat temu był zawodnik… ŁKS Łódź.

Dziś z powodzeniem występuje w brazylijskim zespole Corinthians Sao Paulo, z którym zdobył tytuł mistrzowski w sezonie 2010/2011. Jest również kadrowiczem Luiza Felipe Scolariego, zapewne znajdzie się także w szerokiej kadrze na przyszłoroczny Mundialu. Być może w niedługim czasie zmieni klub, gdyż kilka europejskich zespołów rozpoczęło właśnie wyścig o młodego Brazylijczyka. Piłkarskie wróble ćwierkają, że piłkarz będzie występował w następnym sezonie w Interze Mediolan. Mimo że włoska drużyna nie zakwalifikowała się do europejskich pucharów, to sam zawodnik miał wyrazić chęć gry w drużynie z Mediolanu. Jak będzie? Czas pokaże.
Tymczasem sześć lat temu zawodnik ten rozgrywał swoje mecze na stadionie przy al. Unii Lubelskiej 2 w Łodzi, gdzie na co dzień występują piłkarze ŁKS. Właśnie barw tego zespołu bronił Paulinho w sezonie 2007/2008. Został pozyskany wówczas z litewskiego klubu FC Vilnius, gdzie występował we sezonie wcześniejszym. W łódzkiej drużynie rozegrał w sumie 17 spotkań w ekstraklasie, występował na pozycji obrońcy, nie zdołał jednak wpisać się na listę strzelców. Cóż, gdyby nie pewien drobny szczegół, to powinniśmy być zadowoleni i dumni, że w polskim klubie występował obecny reprezentant Brazylii.
Historia ta niestety ma smutny epilog. I nie mam tu na myśli wyłącznie łódzkiego klubu, lecz problem ten jest znacznie szerszy. Okazało się, że Brazylijczyk nie zdołał przekonać do siebie włodarzy klubu. Przyszedł za darmo, a następnie pozwolono zawodnikowi odejść za darmo, nie widząc dla niego miejsca w Łodzi. Spakował się i wyjechał do Brazylii.
Innego zdania byli skauci słynnego Corinthians, którzy dostrzegli w nim olbrzymi potencjał. Dlatego w dwa lata po wyjeździe z Polski postanowili zaproponować piłkarzowi kontrakt. Ten zgodził się na przedstawione mu warunki, złożył podpis i obecnie zalicza się do kluczowych postaci klubu z Sao Paulo.
Może dlatego polskim trenerom tak trudno na europejskim rynku pracy. Doskonałym przykładem z ostatnich miesięcy może być postać Franciszka Smudy, który przez lata marzył o prowadzeniu niemieckiego zespołu. Po Euro 2012 dostał taką szansę. Choć klub nie zaliczał się do potentatów (walczył o utrzymanie), to były trener kadry szybko wrócił do ojczyzny. Przypomnę, że zespół prowadzony przez Smudę nie występował w najwyższej klasie rozgrywkowej u naszych zachodnich sąsiadów. Mimo to nie udało się trenerowi uchronić drużyny przed spadkiem. Na szczęście w Polsce może liczyć na wyrozumiałość. Po kiepskim okresie w karierze, od nowego sezonu prawdopodobnie będzie prowadził krakowską Wisłę.
Tak na marginesie. Przypomniało mi się wydarzenie, które miało miejsce kilka lata temu, a bohaterem anegdoty był trener ŁKS Łódź Piotr Świerczewski, który zaliczył 70 występów w reprezentacji Polski. W taki oto sposób starał się on przekazać założenia taktyczne swoim podopiecznym, w końcowym okresie gry: „Adams, już musimy na chaos. Adams, dwie minuty, powiedz mu – na chaos. Musimy tam, żeby walił, bo nie ma czasu”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz